Stoję na balkonie w swoim
pokoju, opierając się o barierkę. W dłoni trzymam zapalonego papierosa i patrzę
przed siebie. Uwielbiam widok, który rozciąga się za moim domem, to dość
odprężające. Mieszkamy niedaleko torów kolejowych, więc bardzo często słyszymy
przejeżdżające pociągi. Z początku trudno było się przyzwyczaić, jednak teraz
to nieodłączna część naszego dnia.
Wkładam papierosa między wargi
i mocno się zaciągam. Wszystko jest dobrze, tego potrzebowałam. Spokoju i
zapomnienia. Głęboko oddycham, po czym spoglądam w dół. Przyjaciele nazywają
mnie nieustraszoną. Ciężko o to, kiedy ma się lęk wysokości, ale trzeba
stwarzać pozory, prawda? Wracam wzrokiem przed siebie i ostatni raz zaciągam
się, po czym gaszę papierosa w popielniczce i odstawiam ją na stolik, stojący w
kącie balkonu.
Wracam do pokoju, gdzie opadam
na łóżko, czując jak wielki ciężar opada z moich ramion, jednak wiem, że nie
minie sekunda wszystko wróci. Kto wie, czy nie ze zdwojoną siłą. Ciężko wzdycham
i sięgam po telefon, który leży obok poduszki. Widzę dwie nieodczytane
wiadomości, więc od razu je otwieram. Jedna od Luke'a, a druga od Jaia. Unoszę
brwi, nieco zdenerwowana. Ten drugi nie odzywał się od miesiąca.
Od Luke:
Będę po ciebie za godzinę.
Wysłane kilka minut temu.
Szybko wystukuję "Ok", po czym podchodzę do szafy, z której wyciągam
leginsy oraz kolorową koszulkę z jakimś napisem i szybko przebieram się w te
ubrania. Na nogi zakładam moje ulubione buty, a na ramiona dżinsową kamizelkę.
Rozplątuję koka i rozczesuję dokładnie moje włosy. Sięgam po dwie gumki, po
czym przekładam przed nadgarstek i plotę dwa warkocze. Oba związuję, a potem
maluję kreski na powiekach i tuszuję rzęsy. Na usta nakładam przezroczysty błyszczyk,
po czym podchodzę do łóżka. Rzucam się na nie i ponownie sięgam po
telefon.
Od Jai:
Mogę zadzwonić?
Zrobiło mi się gorąco, a do
oczu napłynęły mi łzy. Jeszcze nigdy nie czułam się w ten sposób. Bałam się
tego, że gdy usłyszę jego głos zacznę płakać i nie będę mogła przestać.
Zaciskam szczękę i powstrzymując łzy, sama kręcę przecząco głową, po czym
wystukuję na klawiaturze szybką wiadomość.
Do Jai:
Nie.
Patrzę na godzinę, po czym
podnoszę się z łóżka, a telefon rzucam na szafkę nocną. Podchodzę do okna, po
czym zamykam je i wychodzę na balkon. Biorę papierosy ze stołu i wracam do
pokoju. Widząc, że mam jeszcze kilka minut wychodzę i udaję się do kuchni. W
całym domu śmierdzi papierosami, mimo że palę, nadal to czuję.
Przy stole śpi matka, a obok
niej stoi do połowy pełna butelka wódki. Przechodząc obok niej, kopię ją w
kostkę po czym podchodzę do lodówki.
- Co do kurwy? - jęczy,
pijanym głosem, a ja uśmiecham się pod nosem i sięgam po mleko.
- Ups? - mówię, wyciągając z
szafki szklankę.
- Słuchaj dziecko, wzięłam cię
tylko dlatego, żebyś nie trafiła tam, gdzie twoje miejsce. Spójrz na swojego
brata - warczy na mnie. Stojąc do niej plecami, prycham pod nosem. Wlewam mleko
do szklanki, po czym odwracam się do niej przodem.
- Śmiesz mówić mi, że mam harować
na ciebie razem z Joshem, a ty będziesz codziennie wydawać naszą kasę na wódkę?
- pytam, nieco oszołomiona, a ona sięga po alkohol stojący obok i wlewa go do
szklanki. Odstawiam z trzaskiem naczynie w moich dłoniach na blat i podchodzę
do niej. Wyrywam z jej dłoni wódkę i podchodzę do zlewu. Uśmiechając się
perfidnie, unoszę ją do góry. Patrzy na mnie przerażona.
- Nie zrobisz tego - mówi
pewna siebie.
- Jesteś pewna? - pytam, po
czym przechylam butelkę do dołu, a wódka wylewa się do zlewu - A jednak,
zrobiłam - uśmiecham się, odstawiając naczynie. - Teraz możesz iść pracować -
otrzepuję dłonie, mówiąc do niej.
Wychodzę z kuchni i szybko
udaję się do pokoju. To co przed momentem zrobiłam dzieje się na okrągło. Mój
telefon dzwoni, więc szybko podbiegam, ale widząc, że to Jai zwyczajnie
odrzucam go ponownie na szafkę. Biorę niewielki plecak, który stoi obok łóżka i
wkładam do niego papierosy, telefon, słuchawki, zapalniczkę i inne potrzebne
rzeczy. Zakładam go na plecy i wychodzę z pokoju. Wiem, że Luke już na mnie
czeka, dlatego zbiegam po schodach i wychodzę na zewnątrz, trzaskając za sobą
drzwiami.
Brooks opiera się plecami o
samochód z papierosem między wargami. Na masce samochodu siedzi Beau, a obok
niego Betsy. Dzielą się skrętem, który prawdopodobnie ma dać im kopa przez
imprezą. Podchodzę do mojego chłopaka i lekko całuję w usta. Odwzajemnia
pocałunek, kładąc dłonie na moich biodrach wsuwa powoli język do moich
ust.
Czy kiedykolwiek pomyślałam,
że Luke będzie moim chłopakiem? W życiu, zanim Jai wyjechał, ja i starsi
Brooksowie byliśmy sobie obcymi ludźmi, zwyczajnym sąsiadami. Może to dziwne,
ale tak było. Po tym jak młodszy bliźniak wyjechał, parę tygodni siedziałam bez
przerwy w domu, płacząc i oglądając jakieś filmy. Któregoś dnia moja mama wysłała
mnie do sklepu po jakieś zakupy. To było dziwne, ponieważ to ona zawsze po nie
chodziła. Jak się potem okazało, to był pretekst, żeby pozbyć się mnie z domu,
ponieważ moi rodzice planowali rozwód. Kiedy wróciłam, w salonie rozpętane było
piekło, a krzyki rodziców słychać było nawet w moim pokoju z poduszką na
głowie. W końcu nie wytrzymałam i wybiegłam z domu z płaczem, a na ulicy
wpadłam na Betsy. Zapytała co się stało i pocieszyła mnie, kiedy było mi tego
trzeba. Była osobą, która w krótkim czasie wciągnęła mnie w towarzystwo Luke'a,
Beau, Daniela i Sheili. Od tamtego czasu byliśmy nierozłączni. A z Lukiem
zeszłam się jakoś na początku tego roku przez przelotny seks. Teoretycznie nasz
związek opiera się na przyjemnościach. Żadnych randek, spotkań, głębszych
rozmów. Od tego mam Betsy i Sheilę, tak stwierdził. I mimo wszystko, taki stan
rzeczy bardzo mi odpowiada. Do rozwodu rodziców doszło jakoś pięć miesięcy po
tym jak poznałam mają paczkę z winą obu stron i pamiętam, że był to najgorszy
okres w moim życiu. Potem sprawa o przyznanie praw rodzicielskich i mimo że
chciałam zamieszkać z tatą, on nie chciał ze mną, ponieważ znalazł sobie inną,
młodszą kobietę. Wtedy Sheila i Betsy co dzień zabierały mnie na imprezy.
Zaniedbałam szkołę i dostałam kuratora na rok. Z początkiem tych wakacji
przestałam go mieć.
- Cześć - uśmiecham się i
zagryzam wargę.
- Hej - mówi, po czym odsuwa
się i kończy palić papierosa. Wsiadam na miejsce pasażera i czekam, aż zrobi to
także reszta. Luke odpala samochód, po czym ruszamy do domu, w którym ma odbyć
się impreza.
- Daniel i Sheila będą na
miejscu? - pytam od niechcenia, ale nienawidzę ciszy w samochodzie. Luke kiwa
głową, a ja sięgam ręką do radia i puszczam pierwszą lepszą stację muzyczną.
Zaczyna lecieć piosenka Justina Biebera, więc razem z Betsy zaczynamy śpiewać
na całe auto. Mimo wszystko, wciąż jestem nastolatką i lubię takie
gwiazdy.
Brooks zatrzymuje auto parę
domów przed miejscem imprezy, ponieważ nigdzie indziej nie ma miejsca. Sięgam
do plecaka i wyciągam telefon oraz papierosy, a resztę zostawiam w środku. Jai
już nie dzwonił, wysłał jedynie kilka smsów, ale postanawiam nawet nie czytać.
Chowam komórkę do kieszeni kamizelki i odpalam jednego papierosa, po czym
zaciągam się. Wchodzimy przez furtkę i omijamy wejście, od razu zmierzając do
ogrodu. Luke bierze ode mnie fajkę akurat w dogodnym momencie, ponieważ biegnę
do Daniela i wskakuję mu na plecy.
- Cześć, Danny! - krzyczę mu
do ucha, a on śmieje się, trzymając moje uda. Zaczynam bawić się jego włosami,
które wystawiają spod kaptura czarnej bluzy.
- Cześć, Effy. Mówiłem, że
masz mnie tak nie nazywać - mówi, po czym puszcza mnie, a ja witam się z
Sheilą.
Nie mija nawet chwila, a
organizator imprezy, Casper wita naszą grupę, a w moje ręce trafia czerwony
kubek wypełniony piwem. Upijam łyk i siadam na kolanach Luke'a. Impreza dopiero
się zaczyna i przybywa ludzi. Puszczają pierwszą piosenkę, więc osoby znikają z
ogrodu w wielkim salonie. Nie mam nic przeciwko.
Kończę swoje piwo i ciągnę
mojego chłopaka na parkiet, chcąc z nim zatańczyć. Uśmiecha się do mnie po czym
łapie mnie w biodrach i wchodzimy do środka. Cool enough, Elen Levon
rozbrzmiewa w głośnikach, a ja kładę ręce na karku Brooksa. Pochyla się i
ustami dotyka mojej szyi. Przysuwam się nieco bliżej niego, a on obraca mnie
tyłem do siebie. Przysuwa mój tyłek do siebie, a ja wywracam oczami. Nie lubię
tańca w ten sposób. Jednak łapię jego ręce na moich biodrach i powoli ocieram
się o niego, myśląc tylko o tym, by wypić jeszcze jakiś alkohol.
Kiedy piosenka się kończy, ja
odsuwam się od chłopaka i udaję się do stołu, skąd biorę kubek i wlewam do
niego wódkę. Wracam do Luke'a i łapię za tył głowy, chcąc zapytać go o coś
przez głośną muzykę.
- Masz trawę? - pytam przy
jego, a on kiwa głową. - Zapalmy - mówię. Nie mogę pozbyć się widoku numeru
Jaia na wyświetlaczu mojego telefonu. Chciałam po prostu przez dzisiejszą noc
znów o nim zapomnieć. Nienawidzę tego, że pojawia się w moim życiu tak rzadko,
a mimo to sprawia, że nie mogę o nim zapomnieć, choćbym nie wiem ile się
starała to zrobić. Czuję się jak marionetka w jego dłoniach, mimo że jest na
innym kontynencie. Ile bym dała, żeby przestał być dla mnie tak ważny.
Luke wyciąga mnie z domu i
idziemy usiąść w altance, gdzie chłopak odpala skręta i pierwszy bierze bucha.
Między nami jak zwykle nie ma tematu do rozmowy. Zawsze mam nadzieję, że on
zacznie ze mną rozmawiać, ale nigdy tego nie robi, a ja i tak nie wiem o czym z
nim gadać. Podaje mi skręta, a ja wkładam go między wargi.
- Marzę, żeby te usta były na
moim kutasie, wiesz o tym? - mówi, a ja już wiem, że palił przed przyjazdem
tutaj i prowadził pod wpływem trawki. To cud, że nic się nam nie stało. Prycham
i wyciągając skręta, upijam łyk wódki. Nawet nie mam komentarza do tego co
powiedział. Wiem, że to lubi i ja też to lubię, ale ja wciąż jestem skrępowana
takimi tematami.
Zaciągam się, po czym oddaję
mu go i piję wódkę z mojego kubka. Mam słabą głowę, więc myślę, że jeszcze
jedno piwo, a odpadnę, ale nie przejmuję się tym. Upijam kolejny łyk na zmianę
paląc skręta. Podnoszę się z miejsca, ale czując, że kręci mi się w głowie
siadam znów na moment, po czym szybko wstaję i wychodzę z altany, zostawiając
Luke'a samego.
Już mnie dziś zdenerwował, ale
i tak wiem, że na koniec imprezy wylądujemy razem w łóżku. To nic nowego.
Wracam do domu Caspera i
podchodzę do Daniela. Z nim mam najlepszy kontakt z chłopaków. Z Beau
praktycznie nie rozmawiam, a Luke wiadomo. Siadam obok niego na kanapie i wciąż
piję wódkę ze swojego kubka.
- Gdzie reszta? - pytam trochę
zdezorientowana, ponieważ Daniel nigdy nie siedział sam, zawsze miał
towarzystwo z naszej paczki.
- Beau zdecydował się iść
kogoś przelecieć, a Betsy robi placówkę Sheili - kiwa głową przed siebie, a ja
widzę, że na leżakach w ogrodzie siedzą nasze przyjaciółki. Unoszę brwi w
potężnym zdziwieniu. - Tak, też jestem w szoku - mówi i łapie mnie za kolano.
Uśmiecham się do niego, a on pochyla się i bierze w dłoń prawdopodobnie swoje
piwo.
- Pierwszy raz nudzę się na
imprezie, co jest ze mną nie tak? - pytam, chcąc go rozbawić.
- Nie wiem, Effy, ale musisz z
tym coś zrobić - mówi, pokazując mi na kubek, który trzymam w dłoni i potem na
swój. Kiwam głową w zgodzie i wlewamy zgodnie trunki do naszych gardeł. Danny
podnosi się i prosi do tańca, więc razem wychodzimy na parkiet. Kładę ręce na
jego karku a on swoje na moich biodrach i mocno mnie do siebie przyciska.
Ocieram się o niego i mimo wszytko, ten taniec jest lepszy od tańca z Lukiem.
Chłopak nachyla się do mojego ucha i przekrzykuje muzykę.
- Wiesz, że Jai jutro wraca,
prawda? - pyta, a ja zaczynam się krztusić, rozszerzając oczy w
zdziwieniu.
- Słucham? - pytam, chcąc być
pewna, że dobrze usłyszałam. Wolałabym, żeby nie była to prawda.
- Mówił mi, że do ciebie
zadzwoni - wzrusza ramionami - Ale tak, Jai wraca, ponieważ chce skończyć
liceum tutaj, w naszym ogólniaku - dodaje.
- Taa dzwonił do mnie -
przełykam ślinę. Odsuwam się od Daniela, przepraszając go i wychodzę do
ogrodu. Szukam miejsca, gdzie słabo słychać muzykę i wyciągam telefon. Wchodzę
w kontakty i szukam numeru Jaia. Przez moment siedzę w bezruchu, myśląc czy na
pewno chcę z nim teraz rozmawiać. Oczywiście, że chcę, chciałam już w moim
pokoju, ale nie miałam dowagi. Wybieram jego numeru przykładam telefon do ucha.
Wstrzymuję oddech, ponieważ przeraża mnie to, że znów usłyszę jego głos.
- Effy? - mówi, a ja panikuję.
Zagryzam wargę z nerwów i czuję piekące łzy pod powiekami. Wzdycham
głęboko.
- Cześć, Jai - odpowiadam,
choć wcale nie jestem pewna, czy chcę tej rozmowy.
- Wracam dziś, jestem na
lotnisku - informuje mnie, ale te słowa jedynie wpadają i wypadają z mojej
głowy. W ogóle nie przysparzam tego, że on niedługo tutaj będzie i wkroczy
niespodziewanie do mojego życia i zniszczy je, kompletnie zmieni nie do poznania.
Nie wiem, czy będę potrafiła znów się z nim przyjaźnić.
- To dobrze, do zobaczenia,
tak? - pytam, słysząc, że łamie mi się głos.
- Tak, tęskniłem wiesz? -
mówi, a każde słowo przesiąknięte jest szczerością. Skłamałabym, jeśli bym
powiedziała, że ja nie.
- Ja też, Jai, ja też -
odpowiadam, wdychając, przez co trochę uspokajam swój głos.
- Będę niedługo, a teraz,
cześć, Effy - mówi, po czym się rozłącza, nie czekając na moją odpowiedź.
___
Bum! Pierwszy rozdział to nuda ew przepraszam, ale musiałam jakoś was we wszystko wprowadzić.
Jeśli macie pytania, możecie pisać do mnie na twitterze - @richbiebz.
Jeśli chodzi o całe opowiadanie, nie mam za wiele zaplanowane, ale liczmy na to, że je skończę haha
Serdecznie dziękuję za aż 39 komentarzy (!), to jest wow! Pierwszy raz pod samym prologiem mam tyle komantarzy. Jesteście wspaniali.
Jeśli szanujesz moją pracę, proszę skomentuj choć najkrótszym słowem.
Dodawajcie tweety z tagiem #SweetNothingPL
I zapisujcie się w informowanych pls!